AKTUALNOŚCISPORT

Dziewczętom z Wierzchowisk zabrakło szczęścia…

W meczu na szczycie tabeli III ligi kobiet drużyna Ludowego Klubu Sportowego z Wierzchowisk podejmowała wczoraj przodownika rozgrywek, czyli rezerwy łęczyńskiego Górnika. Zawodniczki trenera Dariusza Kosika bardzo chciały się zrewanżować rywalkom za porażkę 0:4 z rundy jesiennej. 

fot. Bolesław Grabowski

Sztuka ta miejscowym nie do końca się udała. Do pełni szczęścia naszym dziewczętom zabrakło bardzo niewiele bo zaledwie kilku minut, aby utrzymać jednobramkowe prowadzenie.
Bramka: Karolina Wnuk (38′).
Wierzchowiska: Magdalena Badura, Dominika Kamińska, Natalia Pielecha, Emilia Wilkołek, Justyna Kasperek, Dominika Deaki, Aleksandra Kukiełka (30′ Amanda Wasilewska, 70′ Natalia Flis), Teresa Skupińska (50′ Kamila Osajkowska), Katarzyna Stefanik, Paulina Goś, Karolina Wnuk.
Oba zespoły, jak na najlepsze w lidze przystało, stworzyły ciekawe widowisko. Górnik ze wzmocnieniami z pierwszego zespołu od początku prowadził otwartą grę chcąc jak najszybciej objąć prowadzenie. Gospodynie mądrze ustawione w defensywie na niewiele pozwalały swoim rywalkom. Szybko też rozszyfrowały taktykę przyjezdnych, które starały się zagrywać piłkę za plecy naszej obrony. Wierzchowiska czyhały na okazję do kontrataku, gdzie miała brylować Karolina Wnuk. W pierwszej połowie nasza napastniczka doszła do kilku dobrych okazji strzeleckich. Najpierw nie udała się jej próba lobowania bramkarki z Łęcznej, a innym razem górą była rywalka. Wreszcie w 38 minucie Karolina zdobyła gola na 1:0. Wyszła sam na sam z Klaudią Kowalską i ładnym, technicznym strzałem z około 14 metrów górą posłała piłkę lobem do siatki.
Po zmianie stron łęcznianki miały wyśmienitą okazję do wyrównania. Sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podeszła… bramkarka i trafiła w słupek. Gospodynie mogły podwyższyć rezultat i nadal grając bardzo pewnie w defensywie, rozstrzygnąć w ten sposób losy rywalizacji. Ładne akcje lewą stroną boiska przeprowadziła Paulina Goś. Nasza skrzydłowa bez problemu mijała prawą obrończynię Górnika. Najpierw uderzała w krótki róg bramki niecelnie, a za drugim razem pechowo jedynie ostemplowała poprzeczkę. Nadeszła 72 minuta gry i rzut wolny dla Górnika na wysokości pola karnego z prawej strony boiska. Magdalena Badura starała się złapać futbolówkę zmierzającą między jej ręce, ale interweniowała tak niefortunnie, że praktycznie sama wrzuciła ją sobie do siatki. W końcówce miejscowe rzuciły się jeszcze do ataku. Niestety ich zapędy swoimi decyzjami stopował arbiter. Wychodzącej na czystą pozycję Wnuk odgwizdał wątpliwą pozycję spaloną, a następnie nie podyktował rzutu karnego za ewidentne zagranie piłki ręką przez jedną z przyjezdnych we własnym polu karnym.
Szkoda, że w końcówce po prostu zabrakło nam szczęścia. Walczyłyśmy z liderem i swojej postawy w tym meczu na pewno nie musimy się wstydzić – przyznała po końcowym gwizdku arbitra Paulina Goś.
Zapisz

Reklama
Pokaż więcej

Powiązane

Back to top button