SPORT

WALDEMAR WÓJCIK: BEZ PIASKOVII PO PROSTU NIE DA SIĘ ŻYĆ!

W sierpniu bieżącego roku odbyło się walne zebranie sprawozdawczo-wyborcze członów Ludowego Klubu Sportowego Piaskovia. Po 16 latach piastowania funkcji prezesa Waldemar Wójcik nie ubiegał się o reelekcję na kolejną kadencję. Pozostał jednak nadal w zarządzie klubu, bo jak sam mówi, bez Piaskovii po prostu nie da się żyć! O tym co się wydarzyło w trakcie jego „rządów”, o blaskach i cieniach sportowej działalności, rozmawialiśmy z nim na kilkanaście godzin przed dzisiejszym derbowym meczem piłkarzy w klasie okręgowej z LKS Wierzchowiska.
PREZES WALDEMAR WÓJCIK
* Od kiedy jesteś związany z Piaskovią?
– Można powiedzieć, że od zawsze. Już w szkole podstawowej, w latach siedemdziesiątych, wraz z kolegami przychodziliśmy na mecze piłki siatkowej jako kibice. Siadaliśmy wtedy na miejscach dla „vipów” tj. na górze drabinek do ćwiczeń gimnastycznych. Siatkarze rozgrywali swoje mecze w sali gimnastycznej szkoły podstawowej o „naciąganych” wymiarach 9 na 18 metrów. Piaskovia występowała wtedy w III lidze z takimi zespołami jak Cement Chełm, Akademia Medyczna Lublin, Cisy Nałęczów czy Avia II Świdnik. Atmosfera była niesamowita. Żadna z drużyn nie miała łatwego zadania w Piaskach. Mamy bogate siatkarskie tradycje. Za czasów Edwarda Łahody nauczyciela wf w piaseckiej szkole, nasi siatkarze zdobyli wicemistrzostwo Polski LZS.
* Jednak największą popularnością cieszyła się piłka nożna…
– Od młodych lat byłem również zagorzałym kibicem drużyny piłkarskiej. Bywałem na większości meczów rozgrywanych w Piaskach, ale również jeździłem z drużyną na wyjazdy. Pamiętam, że po każdej kolejce spotkań wspólnie z kolegami analizowaliśmy tabele ligi wojewódzkiej i byliśmy dumni z każdego ruchu naszej drużyny w górę tabeli. Najbardziej zapamiętałem mecz w Piaskach z zespołem Orląt Dęblin. Grający wtedy w Piaskovii były zawodnik Motoru Lublin Władek Budzki wykonywał kolejno trzy rzuty rożne. Przy pierwszym, bramkarz Orląt wybił piłkę czubkami palców, a ta uderzyła w spojenie słupka z poprzeczką. Drugi korner z przeciwnej strony boiska i sytuacja się powtórzyła. Za trzecim razem piłka nieuchronnie wpadła w samo okienko bramki drużyny gości. Kibice „oszaleli” ze szczęścia. Z podobną sytuacją nie spotkałem się do dnia dzisiejszego.
* Jaką dyscyplinę sportu uprawiałeś i z jakim skutkiem?
– Mając 15 lat rozpocząłem treningi tenisa stołowego. Moim trenerem był nie żyjący już znakomity niegdyś zawodnik Motoru oraz Budowlanych Lublin, a póżniej Piaskovii – Adam Sawicki. To były czasy zupełnie niepodobne do dzisiejszych. Treningi odbywały się w sali weselnej remizy strażackiej. Dostęp do sal gimnastycznych w piaseckich szkołach był wtedy bardzo utrudniony. Wszystko zależało od humoru woźnej, bo to ona zwykle decydowała o tym czy wpuści drużynę na trening czy nie. Z tego też, między innymi, powodu moja kariera tenisisty zakończyła się na poziomie rozgrywek III ligi. W moim archiwum znajduje się całkiem sporo dyplomów za zdobycie czołowych miejsc w licznych tenisowych turniejach. Kiedy trener Sawicki wyjechał z Piask to ja przez pewien czas byłem grającym kierownikiem drużyny.
logo Piaskovia
* Była także przygoda z siatkówką…
– Zgadza się. Byłem również czynnym zawodnikiem sekcji piłki siatkowej. Rozwój mojego talentu przerwała 2-letnia służba wojskowa. W 1986 r. kiedy wyszedłem do „cywila” nasz zespół składał się w dużej mierze z „zaciągu” lubelskiego i ciężko było wskoczyć do pierwszej szóstki drużyny występującej w silnej na tamte czasy III lidze. Zadanie miałem tym bardziej utrudnione, gdyż zaraz po wojsku rozpocząłem pracę zawodową. W Piaskach byłem wtedy tylko gościem, ponieważ praca miała charakter częstych wyjazdów służbowych. Pozostała więc już tylko zabawa w piłkę na poziomie ligi LZS. Byłem tak spragniony gry, że potrafiłem wracać samochodem służbowym na pełnym „gazie”, aby po dziesięciogodzinnej jeździe z drugiego końca Polski zdążyć na trening, który z reguły rozpoczynał się o godz. 18. Moja przygoda z czynnym uprawianiem sportu skończyła się na dobre po wykonaniu tomografii komputerowej kręgosłupa. Od lekarza dostałem kategoryczny zakaz gry w piłkę siatkową oraz tenisa. Był to rok 1996.
* W którym roku i w jakich okolicznościach zostałeś prezesem?
– Pomimo perypetii zdrowotnych ani myślałem rezygnować z Piaskovii. Po trzyletniej działalności jako członek zarządu, w 1999 roku koledzy powierzyli mi funkcję prezesa klubu. Zastąpiłem wtedy na tym stanowisku Wojciecha Mojka i tak ta przygoda trwała aż do bieżącego roku.
* Piaskovia jako klub trzysekcyjny jest specyficzny nie tylko w skali powiatu, ale także województwa…
– Faktycznie, kluby wielosekcyjne w kraju, w większości zniknęły całkowicie. Obecnie są to pojedyncze dyscypliny sportu będące na własnym rozrachunku. Piaskovia przetrwała w tej formule do dnia dzisiejszego. Co to oznacza? Na pewno oznacza to, że zarząd naszego klubu stara się dbać bez wyjątku o każdą z sekcji. Nikt nie powinien czuć się pokrzywdzony w podziale środków. Skoro przetrwaliśmy do tej pory to świadczy, że jesteśmy zgraną ekipą i niech tak pozostanie.
* Czy to prawda ze „oczkiem” w głowie prezesa Wójcika byli jednak piłkarze?
– Nic z tych rzeczy. Piłka nożna jak wszyscy wiedzą jest jedną z najbardziej popularnych dyscyplin sportu w naszym kraju. Ma najlepiej zorganizowany system rozgrywek. Na mecze przychodzi najwięcej kibiców, a sekcja jest najliczniejszą jeśli chodzi o ilość trenujących zawodników. Dlatego też wymaga największego nakładu pracy, aby wszystkie rzeczy organizacyjne „podopinać” jak należy. Stąd powstaje takie wrażenie, że piłka nożna jest „oczkiem” w głowie. Osobiście starałem się, aby w każdej z dyscyplin działo się jak najlepiej tym bardziej, że sam poznałem jak smakuje tenis stołowy i siatkówka. Oczywiście często bywa tak, że najchętniej inwestuje się w tych u których widać zapał do pracy. W tych, którzy odwdzięczają się swym zaangażowaniem na zajęciach treningowych, a co za tym idzie wynikiem sportowym. Bywa też tak, że pomimo braku wymiernego wyniku sportowego warto w dalszym ciągu inwestować w młodzież. Przykładem może być nasza sekcja piłki siatkowej. Obecnie zawodnicy nie biorą udziału w żadnych zorganizowanych rozgrywkach poza okolicznościowymi turniejami. Za to na zajęciach treningowych sala „pęka” w szwach i trzeba cierpliwie czekać, aż ta sytuacja zaprocentuje w przyszłości.
Piaskovia trampkarze młodsi 2007
Drużyna trampkarzy młodszych LKS Piaskovia Piaski – runda jesienna sezonu 2007/2008. 
* Jak wspominasz pierwszy, historyczny awans piłkarzy do klasy okręgowej?
– Od początku mojej prezesury wspólnie z zarządem obraliśmy dwa najważniejsze cele do zrealizowania. Pierwszy to awans drużyny piłkarskiej do klasy okręgowej. Drugi, żeby na bazie tej drużyny rozpocząć szkolenie najmłodszych grup z Piask i całej gminy. Tak, aby w niedalekiej przyszłości to nasi wychowankowie zasilili szeregi pierwszej drużyny. Pierwszy cel został zrealizowany dość szybko. W sezonie 2001/2002 Piaskovia wygrała rozgrywki A klasy i uzyskała upragniony awans do klasy okręgowej. Pierwszy szampan wystrzelił na boisku Perły Mełgiew. Po zwycięstwie z ta drużyną byliśmy już w stu procentach pewni awansu do wyższej ligi. Trenerem drużyny był wtedy Andrzej Stolarczyk. Jednak faktycznym „ojcem” sukcesu był jego poprzednik, trener Zbigniew Grzesiak, który włożył wiele wysiłku w poprzednim sezonie w budowę mocnego zespołu. W kadrze zespołu, który uzyskał ten historyczny awans byli: Hubert Zagórski, Wojciech Ciejka, Paweł Walczak, Andrzej Tkaczyk, Zbigniew Magdziarz, Piotr Kochalski, Łukasz Donda, Przemysław Drabik, Michał Sowiński, Artur Mazurek, Grzegorz Osajkowski, Jacek Kozieł, Artur Kozieł, Jakub Kuśmierczyk, Tomasz Ciechomski, Wojciech Chmiel, Andrzej Stolarczyk, Grzegorz Bojarski, Grzegorz Skurski, Piotr Wojdat, Piotr Demucha i Piotr Białek. Obecnie na tym szczeblu rozgrywek występujemy już 14 sezon. Mamy wyrobioną mocną pozycję i realne możliwości by skutecznie zawalczyć o IV ligę. Drugi nasz cel także został dość szybko osiągnięty. Praca trenera Grzegorza Osajkowskiego z młodzieżą sukcesywnie zaczęła przynosić spodziewane efekty i po kilku latach doczekaliśmy drużyny seniorów składającej się w większości z naszych wychowanków. Drużyna ta świetnie radziła sobie w rozgrywkach ligowych prezentując przy tym ładny dla oka futbol.
* Jaki był największy sukces i co udało się osiągnąć Piaskovii w ciągu Twojej prezesury?
– Za największy sukces uważam fakt, że przez te wszystkie lata jako klub zapracowaliśmy na swoją markę. Piaskovia jest rozpoznawalna w powiecie i województwie, a nasi tenisiści zaglądają nawet na imprezy rangi krajowej. Mamy stabilną sytuację finansową. Nigdy nie byliśmy i nie jesteśmy zadłużeni przez co optymistycznie możemy patrzeć w przyszłość. Z wymiernych sportowych sukcesów to oczywiście wspomniany awans drużyny piłkarskiej do „okręgówki”. Po za tym kilkukrotne zdobycie mistrzostwa województwa LZS w halowej piłce nożnej, tytuły indywidualnych mistrzów województwa w tenisie stołowym oraz zdobycie pierwszego miejsca w rozgrywkach o mistrzostwo II ligi tenisa stołowego i udział drużyny, po raz pierwszy w historii klubu, w meczach barażowych o awans do I Ligi. Było to w sezonie 2013/2014.
* Największa „porażka” lub to czego nie udało się zrealizować w ciągu tych 16 lat?
– Za największą porażkę sportową uważam dwukrotną dezercję drużyn juniorów, które miały zasilić pierwszy zespół oraz wycofanie zespołu siatkarzy z rozgrywek III ligi. Natomiast porażka natury organizacyjnej to zaniechanie organizacji obchodów 45-lecia klubu, która odbiła się negatywnie na wizerunku naszego klubu.
* Nie „uciekasz” z Piaskovii. W jaki sposób nadal będziesz służył swoją wiedzą i doświadczeniem?
– Nie uciekam z Piask i nie uciekam z klubu. Po prostu z Piaskovii uciec się nie da. Jestem rodowitym piaseczczaninem. Gdy miałem 6 lat w 1969 r. powstawał klub. Pamiętam doskonale większość zawodników i działaczy, którzy dla niego grali i pracowali. Dla Piaskovii poświęciłem mnóstwo czasu. A ile dokładnie? Wiem to tylko ja. Nie było łatwo pogodzić mojego zarządzania klubem z prowadzeniem własnej działalności. Stąd na pewno było też wiele niedociągnięć i zaniedbań. Mam nadzieję, że te wszystkie niedociągnięcia zawodnicy i kibice mi wybaczą.
Jestem przekonany, że stery klubu poszły w dobre ręce. Nowego prezesa znam od lat. Michał Szklarz, bo o nim mowa, był jak wszyscy zapewne wiedzą, naszym bardzo dobrym zawodnikiem, a od pewnego czasu aktywnym członkiem zarządu klubu. Cieszę się, że przyjął moją propozycję i zdecydował się kandydować na stanowisko prezesa. Na ile mi tylko czas i zdrowie pozwolą będę go wspierał swą radą, doświadczeniem, ale także swoją pracą. Pracy w klubie wystarczy dla każdego.
* Kilka słów do kibiców i zawodników reprezentujących barwy Piaskovii?
– Cóż znaczyłby klub sportowy bez kibiców? To przecież dla kibiców nasi zawodnicy wylewają na treningu swój pot i poświęcają wolny czas po to by w rywalizacji z innymi drużynami wykazać na boisku lub przy stole pingpongowym swą wyższość. Zarówno zawodnikom jak i kibicom życzę jak najwięcej wygranych zawodów, a przy tym wielu pozytywnych sportowych emocji. Zawodnikom życzę kibiców wiernych po porażce i dumnych po zwycięstwie. Natomiast kibicom życzę by oglądali w akcji zawodników, którzy są dumni z tego, że mogą nałożyć koszulkę z logiem Piaskovii. Prawie pięćdziesięcioletnia historia klubu do czegoś przecież zobowiązuje.
Korzystając z okazji pragnę serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy wspierali mój wysiłek oraz wysiłek zarządu klubu przez wszystkie lata naszej wspólnej pracy. Dziękuję władzom miasta, instytucjom, firmom oraz sponsorom prywatnym. Za owocną współpracę dziękuję trenerom, zawodnikom oraz ich rodzicom. Nowemu prezesowi oraz zarządowi klubu życzę wielu sportowych sukcesów, determinacji w dążeniu do celu i dużo, dużo satysfakcji z pisania kolejnych kart historii naszego klubu.
* Dziękuję za rozmowę i życzę jeszcze wielu lat owocnej pracy społecznej na rzecz LKS Piaskovia!
Rozmawiał: JacK

Reklama
Pokaż więcej

Powiązane

Back to top button