To nie tylko problem naszego regionu. Już od dłuższego czasu w całym kraju brakuje szczepionki. Od kilku lat ten problem narasta.
– Chciałam umówić się na szczepienie syna, bo wcześniej dużo chorował i pomyślałam , że teraz kiedy jest zdrowy to właściwy moment, ale w naszej przychodni usłyszałam, że szczepionek nie ma i trzeba czekać – żali się pani Elżbieta ze Świdnika.
– Nie ma powodów do obaw, bo szczepionki są, ale sytuacja rzeczywiście nie jest najlepsza. Nie ma płynności, ampułek jest, jak to się mówi na styk. Dla dzieci z wcześniejszych miesięcy szczepionki brak, bo są zarezerwowane dla najpilniejszych pacjentów – informuje Jan Nowicki z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Świdniku.
Za zaopatrzenie w szczepionki odpowiada Ministerstwo Zdrowia. Preparaty dystrybuowane są do wojewódzkich i powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych.
– Trudno mi powiedzieć czym te braki są spowodowane, być może większym zapotrzebowaniem szczepionek na świecie – wyjaśnia dyrektor sanepidu i jednocześnie przewiduje, że pod koniec lutego sytuacja ma zmienić się wreszcie na lepsze.
Szczepionki podaje się w pięciu dawkach. Pierwszą dziecko otrzymuje w drugim miesiącu, ostatnią w szóstym roku życia. To tzw. dawka przypominająca. I to właśnie tego preparatu brakuje.
Odporność utrzymuje się kilka lat po szczepieniu. Dlatego kilkumiesięczne przesunięcie terminu szczepienia przypominającego nie powinno wpłynąć na poziom uodpornienia przeciw błonicy, krztuścowi i tężcowi.
