AKTUALNOŚCI

Postrzelony pies żył 3 tygodnie w studzience kanalizacyjnej

Wychudzenie, stan zapalny oczu, rana ropna na prawej tylnej łapie i rana z przemrożenia moszny – w stanie skrajnego wyczerpania 2 października kundelek został znaleziony przez pracowników robót drogowych w studzience kanalizacji sanitarnej na ulicy Miętowej w Świdniku. Jak się okazało, pies był postrzelony i uwięziony od 10 września.

„W okolicach ul. Działkowca, ul. Miętowej, ul. Anyżowej mieszka jakiś zwyrodnialec, który chyba ma dobrą zabawę strzelając z wiatrówki do zwierząt, w tym mojego psa. Sytuacja, która dotknęła mojego pupila powoduje, iż zaczynam wątpić w dobroć ludzi. Ktoś postrzelił mojego psa, a następnie wrzucił go do studzienki kanalizacji sanitarnej budowanej obecnie w ul. Miętowej.” – opisuje na portalu społecznościowym poruszony mieszkaniec Świdnika.

To niewiarygodne, ale pies przeżył

– Obecnie jest w domu, na lekach, wymaga codziennej zmiany opatrunków i pielęgnacji oczu. Ogólna kondycja jest niezła jak na 3 tygodnie pobytu w studni, choć z wyglądu skóra i kości – opisuje świdniczanin.

Według relacji właściciela psa, zwierzę zaginęło w okolicach 10 września. Prawdopodobnie pies wykopał dziurę pod ogrodzeniem i uciekł. – Myśleliśmy, że wpadł pod samochód, albo zdechł, bo jest po 2 przejściach babesziozy. W piątek dostaliśmy informację, że prawdopodobnie nasz pies jest w klinice weterynaryjnej Pchełka, gdzie został przywieziony przez Straż Miejską. Żona pojechała i okazało się że to nasz Lucky.

Weterynarz stwierdził śrut w żebrze psa, stąd wiadomo, że w Świdniku jest osoba, która czuje się bezkarna strzelając do napotkanych zwierząt. Tego, czy wrzucono psa do studzienki nie wiadomo. Strażnik miejski, z którym rozmawialiśmy stwierdził, iż istniała możliwość, że postrzelony pies sam do niej wpadł.

Właściciel psa nie zdecydował się na oficjalne zgłoszenie sprawy, jednak rozmawiał z policjantem, od którego miał usłyszeć: „Co prawda podlega to pod paragrafy, ale i tak będzie umorzenie.” – Byłem przekonany, że SM będzie kontaktować się z policją – tłumaczy.

Ta historia, mimo że z happy endem, nakazuje właścicielom czworonogów wzmożoną ostrożność w opiece nad pupilami, bo nie każdy ma tyle szczęścia i woli życia co Lucky.

Policja przypomina, że znęcanie się nad zwierzętami to poważne przestępstwo. Za „zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień zwierzęciu” grozić może nawet 5 lat pozbawienia wolności.

Reklama
Pokaż więcej

Powiązane

Back to top button