AKTUALNOŚCI

Sprawa zabójstwa byłego starosty powróciła na wokandę

Wczoraj na wokandę wróciła sprawa zabójstwa byłego starosty świdnickiego Wiesława Jaworskiego.

Wiesław Jaworski

W grudniu ubiegłego roku, w pierwszym poszlakowym procesie wieloletni przyjaciel zmarłego Andrzej R. został skazany wyrokiem nieprawomocnym na 13 lat więzienia za zabójstwo. Sąd nakazał mu również zapłacić 100 tys. zł żonie zmarłego. Z takim rozstrzygnięciem nie zgodziła się zarówno obrona, jak i prokuratura. W apelacji śledczy domagali się skazania Andrzeja R. na 25 lat więzienia, a obrona wnosi o jego uniewinnienie, wskazując, że pierwszy wyrok był tendencyjny i jednostronny. Proces w drugiej instancji ruszył w kwietniu.

Sprawę rozpatruje Sąd Apelacyjny w Lublinie. Podczas wczorajszej rozprawy przesłuchiwany był biegły z Instytutu Genetyki Sądowej z Bydgoszczy. Kierując się jego opinią śledczy uznali, że plamy na spodniach Andrzeja R. znalazły się tam podczas bójki z przyjacielem. Oskarżony przekonywał, że jego koledze tego dnia kapała krew z nosa. Uważa, że plamy mogły powstać kiedy przenosił zwłoki.

Obrona domaga się dopuszczenia opinii innego biegłego. Zarzuca specjaliście z Bydgoszczy, że do badania śladów krwi na spodniach oskarżonego wykorzystał lupę laboratoryjną zamiast mikroskopu. Obrona wskazuje także, że badanie nie wykazało śladów Andrzeja R. na nożu, którym miał zostać zamordowany były starosta. Na miejscu zbrodni znaleziono natomiast ręcznik z obcym DNA oraz krwią. Również w łazience znaleziono ślady obcej osoby.

Rodzina mężczyzny wskazuje wiele zastrzeżeń dotyczących śledztwa

– Nie ma żadnych dowodów na winę ojca – mówi córka skazanego za zabójstwo 56-letniego Andrzeja R. – Ojciec został skazany na podstawie poszlak, bez żadnych twardych dowodów na 13 lat. Wiemy, że ławnicy byli za uniewinnieniem. Prokurator dopiero pół roku od sprawy przypomniał sobie, żeby przesłuchać sąsiada, który od razu był na miejscu, bo ojciec po niego zadzwonił. Wszyscy uczestnicy spotkania na działce zeznali, że mój ojciec był spokojny i nie był agresywny. Kobieta twierdzi też, że jej tata zeznał, że wypraszał kogoś z działki, ale policja nie wzięła tego pod uwagę.

-Biegły w swojej opinii pisemnej i ustnej otwarcie mówi, że sprawdza tylko jedną wersję wydarzeń, że to ojciec zrobił i bada tylko te rzeczy, które mogą to potwierdzić, snując domysły oraz przypuszczenia – opisuje córka oskarżonego.

Co tam się stało?

70-latek zginął w czerwcu 2017 r. na działce swojego przyjaciela – Andrzeja R. w miejscowości Głębokie. Panowie znali się od 30 lat. Tego dnia świętowali urodziny wnuczki Andrzeja R. Na działce do gospodarza i jego przyjaciela dołączyli jeszcze dwaj znajomi – Andrzej M. i Tadeusz K. Cała czwórka piła alkohol.

Śledczy ustalili, że podczas imprezy Andrzej R. zrobił się agresywny. Jego dwaj znajomi wrócili więc do siebie. Na działce został tylko Jaworski. Nie wiadomo co wydarzyło się później. Pewne jest tylko, że rano Andrzej R. zadzwonił do znajomych informując, że na jego działce leży martwy człowiek. Wezwano policję. Okazało się, że zmarły to Wiesław Jaworski. Miał zmasakrowaną twarz. Sekcja wykazała, że miał rany tłuczone, cięte i złamania żeber.

Podczas późniejszego przesłuchania Andrzej R. tłumaczył, że nie pamięta co się stało, ponieważ był pijany. Prokuratura dowodzi jednak, że to on rzucił się z nożem na swojego przyjaciela, bił go tępym narzędziem, a potem przeciągnął ciało w zarośla i próbował zmywać ślady krwi.

Kolejna rozprawa odbędzie się pod koniec stycznia. Mają podczas niej zeznawać biegli z zakładu medycyny sądowej.

Reklama
Pokaż więcej

Powiązane

Back to top button