AKTUALNOŚCIKULTURA I ROZRYWKA

Garncarz z Jadwisina

Z całego kraju zjeżdżają się do Jadwisina chętni, którzy chcą nauczyć się jednego z ginących zawodów. Przez tydzień mieszkają w gospodarstwie agroturystycznym pana Piotra Skiby, ucząc się odpowiedniego formowania gliny, ale także odpoczywając od zgiełku miasta, w tej urokliwej wsi w gminie Piaski.
– To jest ginący zawód, a garncarze niechętnie dzielą się swoimi umiejętnościami. Właściwie jestem jednym z nielicznych nauczycieli tego zawodu. Po prostu zależy mi, aby garncarstwo nie umarło – mówi Piotr Skiba, który kiedyś był nauczycielem geografii w szkole podstawowej w Piaskach, a od kilkunastu lat prowadzi gospodarstwo agroturystyczne, kursy i warsztaty z garncarstwa. Pracuje także, jako terapeuta z dziećmi z autyzmem w ZS nr 4 w Lublinie.
Nie każdy wie, że z rąk garncarza pochodziły naczynia do filmu „Quo Vadis” J. Kawalerowicza.
To ciężka praca fizyczna
– Zauważam podczas moich kursów, że wiele osób ma problemy z manualną pracą. To jest ciężki, fizyczny wysiłek. Jeśli ktoś na co dzień rąk używa tylko do pisania na klawiaturze i przyciskania guzików na urządzeniach elektronicznych, to pracując na kole, może odczuwać ból. Świetnie radził sobie jeden z kursantów, z zawodu elektronik, czy pani sanitariuszka, ale pani profesor już gorzej. Poza sprawnością manualną ważne jest też poczucie estetyki, no i cierpliwość, bo finalny produkt powstaje w przeciągu dwóch tygodni – mówi Skiba.
Gospodarz prowadzi kursy garncarstwa dwa razy w roku – dwa w wakacje i jeden podczas ferii. To kursy zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. Zajęcia na tyle cieszą się popularnością, że na najbliższe – w lipcu, nie ma już miejsc. Kolejne odbędą się 21-26 sierpnia.
Jak to się zaczęło?
– Pamiętam wakacje spędzane u dziadków i wyprawy na pobliski targ. Najwięcej czasu spędzałem wtedy przy stoiskach z naczyniami glinianymi. Gdy skończyłem 16 lat, moja rodzina osiedliła się w Urzędowie – starym ośrodku garncarskim. Kiedyś wybrałem się do pracowni garncarza – Czesława Ambroszkiewicza po glinę do rzeźbienia i od tego momentu zafascynowałem się garncarstwem. Postanowiłem odwiedzać pana Czesława, by poznać to rzemiosło.
Piotr Skiba rzemiosłem zajął się na poważnie po studiach, kiedy zrobił sobie pierwsze kolo garncarskie. – Marzyłem, by zacząć na tym zarabiać – połączyć pasję i pracę. Postanowiłem stanąć z moimi naczyniami na targu w Świdniku. Pamiętam, że się tego wstydziłem i bałem, żeby tylko nikt znajomy mnie nie zobaczył. Traf chciał, że pierwszą moją klientką była moja metodyczka w szkole – śmieje się. Garncarz z Jadwisina od ’99 roku jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Jest autorem książki „Garncarstwo. Sztuka pięciu żywiołów”.
Trzeba być cierpliwym
– Uczestnicząc w projekcie- „Marka lokalna szansą rozwoju przedsiębiorczości na Szlacheckim Szlaku w województwie lubelskim”, pan Piotr poszerzył swoją ofertę turystyczną. Gospodarstwo dysponuje pięcioma pokojami dla gości, którzy przyjeżdżają tu z całej Polski, a  nawet z zagranicy. Co można wytworzyć w Jadwisinie? Garnki, misy, figurki wszelkiego typu. W gospodarstwie pana Piotra są dwa piece do wypalania naczyń. Jeden elektryczny, drugi ziemny – zbudowany przez gospodarza własnoręcznie. Wypał trwa w nim ok. 30 godz. Naczynia wypalane są w temperaturze od 900 do 1000°C. Sprawna ręka jest w stanie wykonać naczynie w ciągu kilkunastu minut. Następnie trzeba je suszyć do kilkunastu dni. Swoje wyroby uczestnicy mogą zatrzymać dla siebie.
Dodatkowym atutem tego miejsca są widoki. Z gospodarstwa widoczny jest, znajdujący się po sąsiedzku, legendarny „Stół Królewski” – kopiec obsadzony dębami, gdzie według legendy trzykrotnie (w 1654 r., w 1659 r. w 1663 r.) odpoczywał po polowaniu Jan III Sobieski.
D. C.

Reklama
Pokaż więcej

Powiązane

Back to top button