Mieszkanki
Obecnie mieszkają tu 54 kobiety z niepełnosprawnością intelektualną. To osoby w różnym wieku, najmłodsza ma 20 lat, a najstarsza to 80-latka. Trafiają tu panie cierpiące też na inne schorzenia m.in. na chorobę Alzheimera czy demencję.
– Od kilkudziesięciu lat są to w większości te same panie. Żyją długo, bo dbamy o nie. Pielęgnacja i leczenie są tu na wysokim poziomie. Jedna kobieta przebywa u nas tylko okresowo – na wakacje i ferie. Na co dzień mieszka w placówce edukacyjnej w innym województwie. Lubi u nas przebywać. Z chwilą ukończenia szkoły zostanie naszą mieszkanką – mówi Danuta Wrzołek.
– Taki dobór nie jest łatwy, bo, proszę mi wierzyć, że często panie z większym stopniem niepełnosprawności są bardziej samodzielne i lepiej funkcjonują społecznie niż te „zdrowsze”. Jak wszędzie, gdzie są ludzie – są silne przyjaźnie, są i konflikty. Staramy się, by panie, które się nie tolerują, nie musiały wchodzić sobie w drogę.
Miejsce
– Ja wiem, że to nie jest dom, tylko instytucja, ale pozwalamy tu swobodnie żyć, pozwalamy wyrażać indywidualność – mówi dalej pani Danuta – Kto chce, uczestniczy w zajęciach, ktoś jest zmęczony, odpoczywa na łóżku w pokoju. Możliwości spędzania czasu jest dużo. Mamy Centrum Aktywizacji – to głównie zajęcia artystyczne, ale nie tylko. Organizujemy też wyprawy w ciekawe miejsca. Zawsze na Dzień
DPS istnieje od 1982 r., początkowo jako filia Domu Pomocy Społecznej w Lublinie, a od 1983 jako filia DPS w Kazimierzówce. Od 1995 r. funkcjonuje jako samodzielna jednostka, prowadzona przez Powiat Świdnicki w Świdniku. Dom przeznaczony jest dla dorosłych kobiet niepełnosprawnych intelektualnie. To trzy budynki na terenie Zespołu Dworsko -Parkowego na obrzeżach Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego.
– Miejsce wciąż się rozwija. Co roku przeprowadzane są niezbędne remonty, wymieniane elementy wyposażenia. W zeszłym roku Powiat
Panie mogą liczyć na pyszną, domową kuchnię. Kucharki gotują na miejscu. 3 posiłki są wspólne, a dodatkowe we własnym zakresie. Codzienne obowiązki domowe wykonywane w miarę możliwości także bardzo integrują naszą społeczność.
To ciężka praca
– Ludzie śmieją się ze mnie, że jestem idealistką, że mam skrzywienie na punkcie mojej pracy. Chciałabym po prostu, żeby wszyscy byli w porządku, a świat był pełen dobrych, troskliwych ludzi. Wiem, że tak nie jest i dlatego czasem się denerwuję – przyznaje pani dyrektor. – Istnieje
-Bywa, że tej rodziny po prostu nie ma. Jest też tak, że dzieci lub kuzyni nie interesują się losem niepełnosprawnej osoby. To boli patrzeć jak ktoś czeka i wciąż liczy na odwiedziny, do których nie dochodzi. Ale praca potrafi też być bardzo satysfakcjonująca. Na przykład, gdy wiele lat temu zamieszkała u nas pani, która nie mówiła, była agresywna, unikała towarzystwa, a dziś, wita mnie w swoim pokoju słowami: „Dzień dobry, jak leci? U mnie w porządku”. Wtedy wiemy, że udaje nam się tworzyć dom.