W maju tego roku właściciele tego „kultowego” miejsca postanowili przejść na zasłużoną emeryturę.
Na pomysł założenia kwiaciarni wpadł pan Waldemar, wieloletni pracownik WSK Mielec, potem WSK Świdnik.
– Znajomy hurtownik, który zaopatrywał kwiaciarnie w Polsce w kwiaty zaprosił mnie do wspólnego biznesu. Wciągnąłem się w to i szybko nauczyłem całkiem innego fachu – wspomina Waldemar Wołoczko – Nie ukrywam, że przemówiły względy ekonomiczne, ale również fascynacja światem kwiatów i zdolności mojej żony.
Pani Ewa, z wykształcenia ekonomista, pracowała przez lata w firmie Cefarm i nie wyobrażała sobie innej pracy.
– Problemy zdrowotne sprawiły, że przystałam na propozycję męża i zajęłam się na dobre kwiatami, poza tym zawsze miałam zdolności manualne. I tak zaczął się ten nowy etap w naszym życiu – przyznaje Ewa Wołoczko – W tym czasie kiedy zaczynaliśmy budowano kościół pw. NMP Matki Kościoła, proboszczem był ks. Jan Hryniewicz. Nasze relacje i współpraca z proboszczem zawsze układały się wspaniale. Gdy organizował w Świdniku obchody 3 Maja, fundowaliśmy zawsze kwiaty na ołtarz – wspomina.
– Postawiliśmy na jakość. Codziennie był nowy towar, a jakość kwiatów zawsze była na najwyższym poziomie. Prawie nie spałem, doby nieraz brakowało – śmieje się pan Waldemar – Ale wspieraliśmy się, oboje byliśmy obowiązkowi i punktualni.
Ten kto choć raz miał okazję odwiedzić kwiaciarnię przy ul. Racławickiej wie, że było to wyjątkowe miejsce.
– Klientów traktowaliśmy indywidualnie i z szacunkiem. Nie reklamowaliśmy się, za to bardzo zależało nam na dobrych stosunkach z ludźmi. Często wracali do nas nie tylko po wiązankę, ale żeby miło porozmawiać. Bardzo to ceniliśmy – mówią zgodnie małżonkowie – Związki z klientami były często wielopokoleniowe. Pary, które zamawiały u nas bukiety ślubne, potem przychodziły po kwiaty na chrzciny i wszelkie uroczystości rodzinne, a następnie ich dzieci po kwiaty dla swoich nauczycieli i później znowu, na swoje śluby. Zawsze klienci do nas wracali, poza tym ufali w nasze poczucie estetyki. Często mówili tylko z jakiej okazji potrzebują kwiatów, a my wiedzieliśmy już z czego będą zadowoleni. I to działało świetnie.
– To była rodzinna firma z tradycjami, z której usług nieraz korzystałem i na pewno tego miejsca będzie w Świdniku brakować. Miłym właścicielom należy się jednak zasłużony odpoczynek od pracy – mówi Waldemar Białowąs.
Po 35 latach „kwiecistej” drogi zawodowej państwo Wołoczkowie postanowili, że wreszcie odpoczną. Większość czasu spędzają teraz w domu letniskowym na działce pełnej kwiatów i nasadzeń wraz ze swoim pieskiem – grzywaczem chińskim.
– Naprawdę cieszymy się czasem wolnym. Nie ma w naszym życiu miejsca na nudę, jest cała masa książek do przeczytania, jest nasza ukochana działka. Mając więcej czasu mogę także poświęcić się mojemu hobby, genealogii, gdzie już teraz mam spore osiągnięcia. „Buduję” drzewa genealogiczne naszych rodzin, np. w drzewie rodziny Wołoczko dotarłam do roku 1410 – mówi pani Ewa.