AKTUALNOŚCI

MCUS powstało z serca do ludzi

Alina Kurzajewska była kierownikiem Miejskiego Centrum Usług Socjalnych im. Jana Pawła II w Świdniku od początku działalności – 2002 roku. W 2016 r. przeszła na emeryturę. Opowiada o początkach działalności ośrodka i swojej wielkiej pasji, jaką jest pomoc drugiemu człowiekowi.
Pani Alina wcześniej opiekowała się dziećmi. Na początku drogi zawodowej była wychowawcą w domu dziecka, potem pracowała w żłobku i w przedszkolach. Pracę z najmłodszymi zamieniła w opiekę nad seniorami.
– W mieście pojawiła się potrzeba zamiany przedszkola, którego byłam dyrektorką na dom dla seniorów. I tak w 2002 r. powstał tu ośrodek dziennego pobytu dla osób starszych i niepełnosprawnych. Sam pomysł stworzenia takiego miejsca narodził się przy współpracy z jedną z fundacji partnerskiego miasta Aalten w Holandii, gdzie podobne miejsca funkcjonują – mówi Alina Kurzajewska – Jestem otwarta na drugiego człowieka, lubię ludzi. Nie miało więc znaczenia w jakim wieku są moi podopieczni. Owszem, to ciężka praca, ale bardzo wdzięczna. Na pewno trzeba być empatycznym i cierpliwym, wsłuchiwać się w potrzeby innych. Ja nigdy nie chciałam być niedostępną panią kierownik, zaszytą w swoim gabinecie. Zawsze wychodziłam do ludzi i otwierałam drzwi – dodaje.
Centrum od początku oferowało pakiety usług bytowych, prozdrowotnych, wspomagająco-aktywizujących i integracyjnych. MCUS opierało się na trzech filarach, co odzwierciedlał program „Integracja-Aktywizacja-Zdrowie”.
-Zawsze byliśmy gotowi pomagać i służyć tym, którzy tego potrzebują, by nikt w naszym mieście nie czuł się samotny. Dlatego zależało mi na integracji pokoleń, bo młodsi czerpią wiedzę, doświadczenie od starszych, a ci zapał i pomysły od młodych. Mało jest już domów i rodzin wielopokoleniowych, a przecież młodość i starość świetnie się uzupełniają. I to u nas przez lata tak właśnie działało. Współpracowaliśmy ze wszystkimi przedszkolami i szkołami z terenu Świdnika i okolic. Odbywały się przedstawienia, koncerty, gdzie na scenie prezentowali się i seniorzy i młodzież i maluszki. To były spotkania pełne radości i wzruszeń. Pamiętam spektakl „Czerwony kapturek”, gdzie w tytułowej roli wystąpiła 75-lecia kobieta, a w roli babci 92-latka – wspomina.
– Szanuję ludzi, którzy poświęcają się wspieraniu osób potrzebujących, a są przy tym kreatywni i potrafią dążyć do celu. Taka właśnie jest Pani Alina, która przysłużyła się kilku pokoleniom świdniczan – komentuje wicestarosta świdnicki Waldemar Białowąs, który jako wieloletni dyrektor SP nr 5 i Gimnazjum nr 3 współorganizował z kierownik MCUS liczne akcje społeczno-kulturalne. – Pamiętam wspólne lekcje rękodzieła młodzieży i osób starszych i wzajemne odwiedziny, czy wspaniałą akcję charytatywną „1000 Łabędzi dla Kuby” – to były bardzo cenne inicjatywy.
Patronem Miejskiego Centrum Usług Socjalnych jest Jan Paweł II, a mottem słowa patrona: „Człowiek woła drugiego człowieka, potrzebuje jego obecności”.
– Przez lata staraliśmy się głosić na różne sposoby przesłanie naszego patrona. Wspólnie z parafią Chrystusa Odkupiciela organizowane były Papieskie Dni Rodziny. Gdy powstało centrum, napisaliśmy list do Jana Pawła II z informacją o naszej działalności. Byliśmy niezwykle wzruszeni, gdy dostaliśmy odpowiedź. Potem korespondowaliśmy także z Benedyktem XVI.
Jak wspomina pani Alina, do wspólnych imprez zapraszani byli wszyscy mieszkańcy i wszystkie społeczności.
-W MCUS naprawdę można było poczuć się jak w domu. Zawsze o to zabiegałam. To miejsce z założenia miało funkcjonować jak dom rodzinny. Rano podopieczni robili sobie wspólne śniadania, każdy był traktowany indywidualnie. Nieraz przychodziły do nas osoby wycofane, nieufne i naszą rolą było zbliżyć się do takiej osoby i wyczuć czego potrzebuje. A oferowaliśmy naprawdę różnorodne formy aktywności. Wsparcie socjalne, rehabilitację, pomoc psychologiczną, masaże, usługi pielęgniarskie, a także terapię zajęciową. Czego tu seniorzy nie próbowali.. Wyplatanie koszy z wikliny, szydełkowanie, malarstwo, wspólne szycie. Funkcjonował także punkt porad prawnych – wylicza pani Alina -Powstało też boisko do gry w bule. Chodziło o zapewnienie wszystkim aktywności na świeżym powietrzu, a do tej gry nie trzeba dużo siły. Grać może każdy. Najpiękniejszą nagrodą dla mnie były momenty, kiedy słyszałam od podopiecznych „Co ja bym bez was zrobił, dobrze, że was mam” – Ale nigdy nie narzucaliśmy nic naszym seniorom. To ich sugestie staraliśmy się wcielać w życie, tak np. powstały spotkania duszpasterskie. Dużo się działo przez te lata i dużo pomysłów wciąż funkcjonuje – ocenia pani Alina, która dziś ma wreszcie czas dla siebie.
– Mam wreszcie czas, by zająć się swoimi pasjami, chociaż przyznam, że przez pracę właśnie realizowałam siebie, bo wykonywałam zawód z sercem. Dziś mam wiele kontaktów, przyjaciół. Często jestem zapraszana na różnego typu uroczystości. To bardzo miłe, gdy mój przedszkolak zaprasza mnie np. na swój ślub albo podopieczni pamiętają o mnie przy wielu okazjach. Nigdy się nie nudziłam czy nie osiadałam na laurach. Tak jest i teraz. Potrzebę kształcenia przez całe życie wyniosłam chyba z domu rodzinnego. Człowiek powinien uczyć się nowych rzeczy i dokształcać, póki zdrowie pozwala – podsumowuje Alina Kurzajewska.

Reklama
Pokaż więcej

Powiązane

Back to top button