AKTUALNOŚCI

Znana miłośniczka zwierząt dotkliwie pogryziona przez psa

W ubiegłą środę 29 marca media obiegła wstrząsająca informacja o dotkliwym pogryzieniu przez psa jednej z mieszkanek Świdnika. Wiemy już, że ofiarą amstaffa jest miłośniczka zwierząt – Majka Gulanowska ze Świdnickiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami, prowadzącego Schronisko w Krzesimowie.
-To było ok. 17.00. na osiedlu Brzeziny. Wyszłam na spacer ze swoją suczką Fioną i odłowionym niedawno dużym psem. Rozglądałam się czy nie ma w pobliżu innych psów i ostrożnie spacerowałam. Nagle zobaczyłam jak biegnie do mnie duży Amstaff. Widziałam tego psa bez właściciela, biegającego „na luzaka” już nie raz. Moi znajomi też unikają spotkania z nim. Pies zaczął dokuczać mojej suczce, skakać na nią i stawał się coraz bardziej agresywny. Kucnęłam wtedy i pokazałam jej smycz na znak, że już idziemy. W tym momencie ten pies rzucił się nam nie. Poczułam ból, ale byłam na tyle świadoma, że zdawałam sobie sprawę jak potężny uścisk mają tego typu psy. Uderzyłam go palcami w pewne miejsce na szyi, bo znam ten sposób na uspokojenie zwierzęcia. I wtedy na szczęście mnie puścił. Dobrze, że się nie szarpałam, bo nie wiem jak to by się skończyło, gdyby nie puścił. Kurtkę mam nieprzedziurawioną zębami, czyli zmiażdżenie kości to wynik samego tylko uścisku, nie ugryzienia. – opowiada Majka Gulanowska, która wciąż przebywa w szpitalu w Lublinie.
Kobieta została odwieziona do szpitala, gdzie stwierdzono u niej zmiażdżenie dwóch kości przedramienia lewej ręki.
Świadkami tego zdarzenia byli strażnicy miejscy, którzy akurat pojawili się w związku z interwencją w tej sprawie, zgłoszoną przez innego spacerowicza. Natychmiast zawiadomili policję.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że właścicielem zwierzęcia jest mieszkaniec jednej z okolicznych posesji, z której pies wydostał się prawdopodobnie bez jego wiedzy. Świdnicka Policja prowadzi już w tej sprawie czynności pod kątem możliwości wystąpienia przestępstwa narażenia osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Reklama

– Myślę, że reakcja tego psa na smycz mogła być spowodowana tym, że właściciel bił go smyczą. Pies był niewłaściwie wychowywany. Był z pewnością izolowany od innych psów i kiedy uciekał, po prostu był dziki, nie wiedział jak się zachowywać. Wiem, że właściciel wykastrował zwierzę dopiero po tym zdarzeniu! W tej chwili zabiegam, by przebadany został podczas obserwacji u behawiorysty. Absolutnie nie wniosę o uśpienie zwierzęcia. – mówi pogryziona kobieta.

Jak dowiedzieliśmy się, na szczęście nie zostały uszkodzone ścięgna i nerwy w przedramieniu kobiety, więc jest duża szansa na powrót do pełnej sprawności.

– Za mną już jedna operacja, przede mną kolejna. Cały czas pracuje, nawet tu ze szpitala. Robię i będę dalej robić swoje – pomagać pokrzywdzonym zwierzętom – deklaruje Majka Gulanowska.

Pokaż więcej

Powiązane

Back to top button