AKTUALNOŚCIEDUKACJA

MAJĄ WIELKIE PLANY

Mają wielkie plany. O uczniach i nauczycielach klasy politechnicznej w „Bronku”
Rozmowa z uczniami I Liceum Agatą Świetlicką, Weroniką Więsek, Michałem Czajką, Patrykiem Lisem, Kacprem Grabczakiem, Przemysławem Resztakiem, Adamem Chudzikiem, Sarą Pastusiak, Dianą Nowosad, Andrzejem Małkiem, Jankiem Meksułą i Filipem Kordusiakiem.
Trwa lekcja matematyki uniwersyteckiej – prowadzi ją prof. Adam Stachura. To zajęcia obowiązkowe dla klasy drugiej politechnicznej oraz fakultatywne dla pierwszoklasistów, fascynujących się matematyką. Wszyscy skupieni, tego wymaga skomplikowany wykład z liczb zespolonych.
Klasa politechniczna w I Liceum była pomysłem profesora dra hab. Adama Stachury, pracownika naukowego Politechniki Lubelskiej, uczelni, która w minionym roku szkolnym została kolejnym patronem naukowym I LO. Pomysł ten wcielił w życie dyrektor szkoły Stanisław Stefańczyk. Obydwaj uczą matematyki w oparciu o wspólnie stworzony program autorski. Jak oceniają to innowacyjne przedsięwzięcie? Młodzież proponuje tematy zajęć – to np. z ich inicjatywy wprowadziłem na zajęciach liczby zespolone – mówi prof. Stachura. Myślę też o indywidualnym toku nauczania dla uczniów wybijających się. Najbliższe plany są związane z przygotowywaniem młodzieży do olimpiady matematycznej i olimpiady AGH – dodaje S. Stefańczyk. W najbliższym czasie wybieramy się na Politechnikę, aby zapoznać uczniów ze strukturą organizacyjną uczelni i niektórymi nowoczesnymi środkami dydaktycznymi.
Jak do tego nowatorskiego pomysłu podeszli uczniowie? Wszystko wymagało wielu przygotowań nie tylko ze strony dyrekcji, ale i naszych – mówi drugoklasista Michał Czajka. Po dyskusjach z dyrektorem Stefańczykiem doszło do wyodrębnienia z dwóch klas matematycznych oddziału politechnicznego. Osobiście bardzo lubię matematykę i chciałem znaleźć się w tym oddziale, cieszę się, że mogę ją poznawać na wyższym poziomie, choć, nie ukrywam, to wymaga ciężkiej pracy – dodaje uczeń. Co oznacza dla siedemnastolatka „wyższy poziom” matematyki? Czy potrafi dostrzec różnicę pomiędzy treściami nauczania matematyki „zwykłej” i „uniwersyteckiej”? Okazuje się , że tak. Michał odkrywa z lekcji na lekcję coraz ciekawsze zagadnienia, ostatnio zafascynował się ciągiem Fibonacciego, dostrzega matematykę na każdym kroku, w biologii, w fizyce, w architekturze, w muzyce. Do rozmowy włącza się Patryk Lis – on z kolei wybrał ten wydział, bo zawsze zależało mu na jak najwyższym wyniku na egzaminie maturalnym z matematyki rozszerzonej. Matematyce jestem w stanie poświęcić każdą wolną chwilę – dodaje. Jak oceniają swoich nauczycieli prof. Stefańczyka i prof. Stachurę? Nasi wykładowcy niewątpliwie uzupełniają się – mówi Patryk; obydwaj świetnie tłumaczą, u profesora Stachury trzeba być maksymalnie skoncentrowanym, bo ten nauczyciel posługuje się w swoich wykładach bardzo profesjonalnym, wyspecjalizowanym językiem. U pana Stefańczyka skupiamy się z kolei na ćwiczeniu, dyskusjach, wspólnym dowodzeniu; lekcje siłą rzeczy stają się luźniejsze, choć nie oznacza to wcale, że jest na nich łatwiej. Obecnie na poziomie podstawowym w klasie drugiej uczą się funkcji liniowej, na poziomie rozszerzonym granic, a na poziomie uniwersyteckim indukcji matematycznej. Zdaniem pierwszoklasisty Filipa Kordusiaka na zajęciach prof. Stachury jest niesamowita, przyjazna atmosfera; nauczyciel jest bardzo życzliwym i sympatycznym człowiekiem. Mimo tego, że wykładany materiał jest dla nas nowy i bardzo trudny, nie mamy problemu ze zrozumieniem czegokolwiek – dodaje Andrzej Małek; to zasługa profesora, który bardzo przystępnie wszystko tłumaczy.
13 godzin matematyki tygodniowo – czy taka liczba dla nastolatka jest do udźwignięcia? Według Patryka taka liczba jest odpowiednia. Uczeń zapewnia, że wiedzę i umiejętności zdobywa się w szkole, nie ma prac domowych, nie ma potrzeby ćwiczenia czegokolwiek w domu, wszystko wynosimy ze szkoły; to jest ogromny walor takiej organizacji nauki. Po to się chodzi do szkoły, żeby się w niej nauczyć i to nam w „Bronku” zapewniono. Patryk jest pływakiem, ucząc się w oddziale politechnicznym śmiało może pogodzić sportową pasję ze zdobywaniem wykształcenia. Najcięższym dniem jest niewątpliwie czwartek; w tym dniu mamy 7 godzin matematyki na poziomie podstawowym rozszerzonym i uniwersyteckim. Nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby w tym dniu pozwolić sobie na nieobecność w szkole, poniesie się za duże straty. Pod koniec dnia widzimy tylko liczby. Czy dostrzegają w sobie jakieś zmiany? Tak, zgodnie stwierdzają, że niczego nie robią pamięciowo, wszystko chcą zrozumieć, poddać obróbce logicznego myślenia. Ta matematyczno-logiczna technika uczenia się przekłada się na inne przedmioty takie jak biologia czy geografia. Matematyka uczy myślenia. Kiedy spotykają się ze zdaniem na temat matematyki, że jest trudna, nudna i niezrozumiała natychmiast oponują. Diana Nowosad, również pierwszoklasistka twierdzi, że matematykę trzeba zrozumieć, nie można do niej podchodzić pamięciowo. Na pytanie, czy można przesadzić w uczeniu się matematyki, Filip odpowiada – nie, jeżeli robi się to, co się lubi, czym się pasjonuje.
Kiedy zapytać ich o przyszłość, wszyscy ci młodzi ludzie mają bardzo konkretne plany związane z kształceniem politechnicznym. Andrzej Małek również, ale na kierunek jeszcze się nie zdecydował – dopiero w marcu będę deklarował dwa pozostałe przedmioty na poziomie rozszerzonym, więc spokojnie zdążę dojrzeć do decyzji. Patryk w tym roku wystartował w olimpiadzie matematycznej; jego nauczycielem prowadzącym jest dyrektor Stefańczyk. Tegoroczny start w olimpiadzie jest próbą, stawiam na trzecią klasę, bo już na początku roku będziemy mieli przerobiony cały materiał liceum – konkluduje Patryk. Podobne plany ma Andrzej, od klasy drugiej zamierza wziąć udział w olimpiadzie matematycznej pod kierunkiem p. J. Jaśkowskiego. Większość z młodych matematyków rozwija swoje pasje na zajęciach pozalekcyjnych z oprogramowania AutoCad, na kole matematycznym, informatycznym i astronomicznym. Imponują dojrzałością i inteligencją.
(I LO w Świdniku)

Reklama
Pokaż więcej

Powiązane

Back to top button